Prawdziwy thriller rozegrał się w wschodniej części Niemiec! THW Kiel zdołał przerwać zwycięską passę SC Magdeburg na własnym parkiecie, remisując 26:26 po bramce Henrika Pekelera na pięć sekund przed końcem spotkania. To dopiero drugi raz w tym roku kalendarzowym, gdy liderzy Bundesligi nie wygrali meczu u siebie – wcześniej w poprzednim sezonie ulegli Berlinowi.
Mecz stał na bardzo wysokim poziomie, a punkty mogły trafić do którejkolwiek z drużyn. Ostatecznie to goście dopięli swego w samej końcówce, choć przez większość spotkania toczyła się wyrównana walka – do przerwy było 13:13.
Wolff show w bramce Kilu
Absolutnym bohaterem "Żeber" był bramkarz Andi Wolff, który w ciągu 60 minut interweniował aż 16 razy, co dało mu świetny procent skuteczności. Co więcej, Niemiec obronił aż cztery rzuty karne, co w końcówce okazało się kluczowe dla wyniku. W ataku gości najskuteczniejsi byli Patrick Zieker i Eric Johansson z po 7 trafieniami, a także Rune Dahmke (7 goli, w tym 5 z karnych).
Po stronie gospodarzy bez błędu zagrał Lukas Mertens – sześć prób, sześć trafień. Dobrze spisali się również Omar Magnusson (4 gole) i Janus Kristjansson (6 bramek), ale to okazało się niewystarczające, by pokonać zaciekłych gości.
Walka o Ligę Mistrzów trwa
Po wcześniejszym remisie z Hanowerem, THW Kiel potrzebował dobrego wyniku, by pozostać w grze o miejsca premiowane udziałem w Lidze Mistrzów. Punkt zdobyty w starciu z liderem może okazać się bardzo cenny w końcowym rozrachunku sezonu.
Dla Magdeburga to z pewnością stracona szansa na umocnienie pozycji lidera, choć punkt w domowym meczu wciąż pozwala im zachować pozycję faworyta do końcowego triumfu w Bundeslidze.
Źródło: balkan-handball.com