Podczas mistrzostw świata, które odbyły się wspólnie w Niemczech i Holandii, Polki rywalizowały wyłącznie na holenderskich boiskach, najpierw w 's-Hertogenbosch, a następnie w Rotterdamie. Ostatecznie biało-czerwone osiągnęły cztery wygrane oraz dwie porażki, co odpowiadało oczekiwaniom wobec zespołu i uniknęło rozczarowania związanego z niższą lokatą.
W fazie grupowej drużyna prowadzona przez Arne Senstada pokonała Chiny dość pewnie oraz z trudnością Tunezję. Następnie przyszło spotkanie z obrończyniami tytułu, Francją, w którym Polki przez pierwsze 40 minut grały bardzo dobrze i utrzymywały bliski kontakt, ale ostatecznie uległy rywalkom na całej linii.
Monika Kobylińska, która w reprezentacji wystąpiła po raz 139., zdobywając przed tym meczem 484 bramki, podsumowała mistrzostwa, zwracając uwagę na ostatni mecz i przyszłość zespołu. W pierwszej połowie spotkania o zwycięstwo zabrakło agresywności, natomiast w drugiej części była ona kluczowa, szczególnie że Austria miała problemy w ataku.
Kapitan polskiej drużyny zaznaczyła, że w spotkaniu napotkały na obronę stojącą niżej niż w poprzednich meczach, co pozwoliło na rzuty z dziewiątego metra. Podkreśliła również, że ważne jest wyciągnięcie wniosków i pokazanie się z dobrej strony w nadchodzących meczach w Polsce, co dla niej osobiście będzie wyjątkowym doświadczeniem, gdyż pierwszy raz zagra na rodzimych boiskach.
Kobylińska wyraziła satysfakcję z osiągniętych czterech zwycięstw, które realizowały minimum oczekiwań. Zaznaczyła, że choć drużyna miała ambitne plany, mistrzostwa pokazały, iż takie zespoły jak Francja czy Holandia pozostają poza ich zasięgiem.
Na koniec kapitan odniosła się do pojawiających się plotek o zakończeniu przez nią kariery, które zdementowała. Mimo trzykrotnych operacji więzadła krzyżowego w kolanie, zapewniła, że wszystko jest w porządku i nie rozważa zakończenia kariery sportowej.
Źródło: sport.interia.pl