W drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych Orlen Wisła Płock zmierzyła się z HC Zagrzeb, zespołem, który choć nie należy do europejskiej czołówki, regularnie uczestniczy w tych rozgrywkach. Mistrzowie Polski od początku narzucili swój styl gry, szybko budując przewagę, co potwierdzało prowadzenie 10:5 po pierwszych piętnastu minutach.
Kluczowymi postaciami po stronie Wisły byli Melvyn Richardson i Mitja Janc, wspierani przez solidną drugą linię. W obronie gospodarze prezentowali się bardzo dobrze, skutecznie utrudniając Zagrzebowi atak pozycyjny, a bramkarz Mirko Alilović znacząco poprawił skuteczność zespołu w porównaniu do poprzedniego meczu. Pomimo prób stabilizacji gry przez gości w końcówce pierwszej połowy, Wisła schodziła do szatni z przewagą 17:13.
Początek drugiej połowy był mniej udany dla gospodarzy, którzy popełniali błędy i dopuszczali rywali do zmniejszenia dystansu do dwóch bramek. Mimo to, dzięki doświadczeniu Alilovicia, chorwacki zespół nie zdołał zbliżyć się bardziej. Po około dziesięciu minutach gra Wisły wróciła na odpowiedni poziom, utrzymując bezpieczną przewagę trzech-czterech trafień.
W ostatnich minutach spotkania goście zbliżyli się na jedno trafienie (24:23), co wywołało nerwową atmosferę w szeregach Wisły. Szczególnie wyróżniał się Ihar Bialiawski, który skutecznie mijał obrońców, a wsparcie otrzymywał od Igora Karacicia, dobrze znanego z występów w Polsce. W decydujących momentach gospodarze wykazali się jednak odpornością, a ważne bramki zdobyli Lovro Mihić i Gergo Fazekas, co pozwoliło utrzymać prowadzenie i zakończyć mecz zwycięstwem 30:27.
To drugie zwycięstwo Wisły w aktualnej edycji Ligi Mistrzów, które pozwala jej zajmować czołową pozycję w grupie. Mimo że rywal z Chorwacji nie należy do najsilniejszych, mecz dostarczył sporych emocji, a polski zespół musiał wykazać się charakterem, by dowieźć przewagę do końca.
Źródło: sportowefakty.wp.pl
