Starcie HBC Nantes z Paris Saint-Germain to był hit weekendu we francuskiej ekstraklasie. Lider kontra wicemistrz, emocje od pierwszej do ostatniej minuty i finał godny Hollywood – tak można w skrócie podsumować to widowisko.
Prandi nie do zatrzymania w pierwszej połowie
Mecz od pierwszych minut toczył się w oszałamiającym tempie. Obie drużyny wymieniały ciosy, ale jeden zawodnik wyróżniał się ponad wszystkich – Elohim Prandi. Francuski rozgrywający Paris był absolutnie nie do powstrzymania, trafiając wszystkie siedem rzutów w pierwszej połowie (7/7). Po stronie Nantes odpowiadał mu w swoim wybuchowym stylu Aymeric Minne, a po kwadransie gry było 10:10.
Pierwszą ryską na meczu położył incydent z udziałem Luca Steinsa, który po nieumyślnym uderzeniu od Yoshidy musiał opuścić boisko, by założyć bandaż na głowę. Paris wykorzystał jednak moment osłabienia gospodarzy – dwie kolejne interwencje bramkarza Mikkela Lovkvista oraz błędy w defensywie Nantes dały gościom przewagę 13:10 w 18. minucie. Choć gospodarze mieli kilka okazji do wyrównania, to PSG kontrolowało sytuację i schodziło na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem 18:16.
Paris buduje pięć bramek przewagi
Druga połowa zaczęła się od dominacji mistrzów Francji. Lovkvist stanął na głowie w bramce, szczególnie przy rzutach z dystansu, a Paris odjechało na 24:19 w 42. minucie. Choć Ignacio Biosca starał się utrzymać Nantes w grze, gospodarze przeżywali wyraźny kryzys – dziurawiła ich obrona, a duński bramkarz gości był nie do przejścia.
Wielką robotę w defensywie Paris wykonywał Karl Konan, pojawiający się przy każdej kluczowej akcji obronnej swojego zespołu. Nantes jednak nie poddawało się i do 50. minuty zmniejszyło stratę do dwóch bramek (25:27).
Leopold bohaterem ostatniej sekundy
Wypełniona po brzegi Halle XXL eksplodowała, gdy tylko Biosca notował kolejną obronę, a wprowadzony do gry Rok Ovnicek poczynał sobie znakomicie w ataku. Paris wyraźnie odczuwało zmęczenie, a ograniczona rotacja trener Stefana Madsena zaczęła się mścić.
Aymeric Minne podtrzymał nadzieje gospodarzy fenomenalnym trafieniem z dystansu tuż przed końcem czasu na atak – 28:29 w 57. minucie. Każda piłka ważyła teraz tonę. Sebastian Karlsson pokazał zimną krew, dwukrotnie wykorzystując dobre podania w kluczowych momentach. Na 30:31 odpowiedział jednak Noam Leopold fantastycznym trafieniem z trudnego kąta na swojej pozycji skrzydłowego – została minuta do końca.
Elohim Prandi, tak skuteczny przez większość meczu, nie wykorzystał szansy z 14 metrów. Zostało 10 sekund. Thibaud Briet znalazł podaniem Noama Leopolda, który praktycznie nie miał kąta do strzału. Ale szwajcarskiemu snajperowi tyle wystarczyło – w okienko bramki i remis 31:31 jest faktem! Paris zawiodło w końcówce, ale wciąż utrzymuje dwupunktową przewagę nad Nantes na półmetku sezonu.
Po tym meczu jedno jest pewne – obie ekipy są niemal równe siłami i grają na poziomie godnym Ligi Mistrzów. Przed 10-tysięczną publicznością pokazały najlepszą reklamę francuskiej piłki ręcznej.Źródło: handnews.fr
