Po zaledwie dwóch kolejkach nowego sezonu nerwy kibiców SG Flensburg-Handewitt zostały mocno wystawione na próbę. Podobnie jak w Wetzlar, także podczas domowego meczu z TVB Stuttgart fani musieli drżeć do ostatniej sekundy, by ich drużyna wywalczyła przynajmniej jeden punkt z planowanych dwóch.
W Wetzlar Niklas Theiß w ostatniej chwili niemal trafił z rzutu wolnego, ale piłka minęła bramkę SG, skutkiem czego mecz zakończył się wynikiem 33:33. W spotkaniu ze Stuttgartem, po upływie czasu gry, rzut wolny wysokiego na 2,05 m gościa Lenny’ego Rubina został zablokowany, dzięki czemu wynik 29:29 nie uległ zmianie, co przyniosło ulgę kibicom Flensburga.
Takie rezultaty skłaniają do refleksji nad stanem zespołu, gdyż remis z drużyną, która w poprzednim sezonie zajęła przedostatnie miejsce (Wetzlar) oraz kolejne z zespołem, który ledwo uniknął spadku (Stuttgart), świadczą o tym, że zespół SG jest obecnie znacznie poniżej swoich ambicji.
SG Flensburg-Handewitt, drużyna, która w poprzednich latach była jednym z czołowych zespołów, teraz znajduje się sportowo w miejscu dalekim od swoich celów, gdzie walka i gra sprawiają zawodnikom wiele trudności, a sama gra wygląda na spiętą i wymuszoną.
Po meczu z Stuttgartem panowała dezorientacja nie tylko wśród kibiców, lecz także u trenera Pajovica, który w konferencji prasowej jasno wskazał, że głównym problemem była słaba gra w obronie oraz zbyt duża liczba przegranych pojedynków fizycznych.
Trener przyznał, że trudno jest mu wyjaśnić, dlaczego drużyna zaczyna mecze tak nerwowo, mimo pełnej hali i wsparcia kibiców, dodając, że być może wpływ na to ma fakt, iż latem do zespołu dołączyło aż pięciu nowych zawodników. Jednak podkreślił, że jako Flensburg muszą wygrywać takie mecze u siebie.
Teraz czas na poprawę i dalszą pracę, ponieważ już w poniedziałek o godzinie 19:00 SG zmierzy się z beniaminkiem TSV GWD Minden. Pajovic podkreślił, że po wielu rozmowach nadszedł czas na działanie.
Trener zdaje sobie sprawę, że wynik tego spotkania może zaważyć na jego przyszłości w klubie. Po błędzie w Wetzlar, kiedy w ostatniej minucie meczu próbował wziąć czwartą przerwę na żądanie, której zespół już nie posiadał, i przez co stracił posiadanie piłki, Pajovic jeszcze otrzymał wsparcie od dyrektora sportowego SG Ljubomira Vranjesa. Jednak rozczarowujący wynik z Stuttgartu tylko pogłębił problem.
Warto przypomnieć, że nie było spodziewanego przez kierownictwo klubu postępu w ostatnim sezonie pod jego wodzą. Zarówno Pajovic, jak i jego poprzednik Nicolej Krickau, który od niedawna prowadzi mistrza Füchse Berlin, osiągnęli średnią punktową 1,35. Pajovic zdobył z SG Puchar Europy, jednak rok wcześniej zrobił to również Krickau.
Źródło: www.sportschau.de
