Spotkanie rozegrane w Łodzi było pełne napięcia i zwrotów akcji. Początkowo przewagę miał mistrz Polski z Płocka, jednak z czasem inicjatywę przejęła drużyna prowadzona przez Tałanta Dujszebajewa, która na kwadrans przed końcem prowadziła już pięcioma bramkami. Płocczanie jednak nie poddali się i odrobili straty, doprowadzając do remisu 26:26 po 60 minutach gry. Ostatecznie o zwycięstwie zadecydowały rzuty karne, które skuteczniej wykonywali zawodnicy z Kielc, zdobywając swój pierwszy Superpuchar.
Melvyn Richardson, dla którego był to pierwszy mecz z Kielcami, ocenił spotkanie jako wyjątkowe, zwłaszcza ze względu na atmosferę na trybunach. Pomimo początkowych błędów i przegrywania różnicą pięciu bramek, zespół nie stracił ducha walki i zdołał wyrównać. Szczypiornista zaznaczył, że brak wykorzystania ostatniej akcji oraz drobne niedociągnięcia w rzutach karnych przesądziły o wyniku. Mimo to, wynik nie wpływa na jego nastawienie do całego sezonu.
Francuski rozgrywający zdobył łącznie dziewięć bramek, z czego sześć z rzutów karnych, nie myląc się także podczas konkursu "siódemek". Wyraził przekonanie, że drużyna będzie prezentować się coraz lepiej dzięki ciężkiej pracy, a on sam ufa kolegom i wierzy, że zespół spełni oczekiwania kibiców.
Richardson podkreślił także, że w Płocku łatwiej mu się zaaklimatyzować dzięki obecności wielu utalentowanych zawodników oraz pasji, z jaką trenują. To daje mu nadzieję na osiągnięcie wyjątkowych wyników.
Po raz pierwszy uczestniczył w tzw. "Świętej Wojnie" i był pod wrażeniem atmosfery na stadionie. Zauważył, że rywalizacja między polskimi zespołami rośnie na atrakcyjności, a poziom rozgrywek jest bardzo wysoki. Docenił też doping kibiców, którzy tworzą doskonałe warunki do gry i wyraził radość z faktu, że mógł dołączyć do polskiej ligi.
Źródło: sport.interia.pl
