Decyzja o przedłużeniu umowy z Filipem Jichą była właściwa, choć równie dobrze możliwe było zakończenie współpracy. Najważniejsze jednak, że zwlekanie z podpisaniem nowego kontraktu osłabiło trenera THW Kiel, co było zbędne.
Od 2019 roku, gdy Filip Jicha objął stanowisko trenera zespołu, jego osiągnięcia są imponujące. Zdobył trzy tytuły mistrza Niemiec, dwa Puchary oraz w 2020 roku wygrał Ligę Mistrzów - sukcesy rzadko spotykane we współczesnym piłce ręcznej.
Postawa władz klubu, które nie rozstały się z trenerem po dwóch słabszych sezonach, w których drużyna zajęła czwarte miejsce w Bundeslidze i grała w mniej prestiżowej European League, świadczy o ich zaufaniu.
Decyzja o przedłużeniu współpracy po sześciu latach mogła jednak zapaść wcześniej. Filip Jicha jest trenerem pewnym siebie, który potrafił przetrwać ten okres niepewności. Posiada cechy charakterystyczne dla klubu, a ofert pracy mu nie brakowało. Od początku sezonu trener udowadnia swoją zdolność adaptacji, tworząc owocną współpracę z młodymi zawodnikami, jak rozgrywający Elias Ellefsen á Skipagøtu.
Wszyscy z niecierpliwością oczekują na przyszłość i nową odsłonę THW Kiel, wzmocnioną już zakontraktowanymi zawodnikami Julianem Kösterem i Domenem Makucem.
Wahanie ze strony rady nadzorczej nie osłabiło tylko trenera, ale także spowodowało problemy w drużynie, gdzie wygasające kontrakty wywołały niepewność wśród zawodników i wzbudziły zainteresowanie konkurencji. Teraz, gdy zapadła decyzja, należy szybko uporządkować kwestie kontraktowe, aby zapewnić stabilność zespołu. W przeciwnym razie, mimo słusznego przedłużenia umowy z trenerem Jichą, przyszłość wspólnej pracy może być krucha.
Źródło: www.kn-online.de
