Cel turnieju i oczekiwania
Polskie szczypiornistki przybyły do Holandii z jasnym celem – walka o miejsca 9-12. Eksperci nie spodziewali się, by zespół pod kierownictwem trenera Arne Senstada zdołał pokonać Francję w fazie grupowej czy Holandię w późniejszych etapach. Za rzeczywiste wyzwanie uważano potencjalne spotkanie z Austrią, które miałoby odbyć się w Rotterdamie. Pierwsze dwa mecze grupowe miały być dla drużyny norweskiego szkoleniowca przygotowaniem do starcia z Francją. Szczególnie pojedynek z Chinami, zajmującymi piątą pozycję w Azji, miał pełnić rolę rozgrzewki.
Początek pełen wyzwań
Polki rozpoczęły spotkanie nerwowo. Utraciły dwie bramki, a następnie Karolina Kochaniak trafiła w słupek podczas kontrataaku. Chiny broniły wysoko, skupiając szczególną uwagę na powstrzymaniu Moniki Kobylińskiej. Jednak pierwsze minuty nie miały większego wpływu na przebieg meczu. Kiedy rywalki prowadziły 5:4, Biało-Czerwone zdobyły pięć kolejnych bramek. Senstad wprowadzał zmiany w składzie – na koło wysłał Natalię Pankowską, do drugiej linii zaś Natalię Nosek i Katarzynę Cygan. Wzmocnienie defensywy wymuszało błędy przeciwniczek, a kontratakami, w których wyróżniała się Paulina Uścinowicz, Polska powiększała przewagę.
Pierwsza połowa – od chaosu do kontroli
W 20. minucie Polki prowadziły 13:8 po indywidualnej akcji Joanny Granickiej. Chiny popełniały kolejne błędy, które natychmiast zamieniały się w kontrataki naszej drużyny. Niestety, polskie zawodniczki marnowały wiele okazji bramkowych i wciągnęły się w chaotyczną grę rywalek. Końcówka pierwszej połowy była dla Polski koszmarnym okresem – przez niemal dziewięć minut zespół nie zdobył ani jednej bramki. Dopiero Cygan przełamała tę niemoc. Pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem 15:12, przy czym dobra gra Polek trwała zaledwie około dziesięciu minut.
Druga połowa – dominacja
Senstad nie był zadowolony z pierwszej połowy. Po przerwie jego zespół grał znacznie lepiej. W 40. minucie wynik wynosił 22:16, a przewaga Polek podwoiła się. Akcje przeprowadzane przez prawe skrzydło kończyły się bramkami Magdy Balsam. Choć gra w ataku pozostawała niekiedy niespokojną, a sytuacje bramkowe były marnowane, defensywa była zdecydowanie lepsza niż przed przerwą. Aleksandrę Rosiak wysuniętą w obronie, co wymuszało błędy rywalek. Przewaga Polek utrzymywała się na poziomie 6-7 bramek i nie malała.
Finał i przyszłość
Chiny ostatecznie "pękły" w ostatnim kwadransie. Popełniały błędy w ataku, a polska drużyna kontrował. Aleksandrę Rosiak trafiła do pustej bramki na 29:18, zdobywając swoją dwusetną bramkę w reprezentacji. Wcześniej setną bramkę zanotowała Natalia Nosek. Ostateczny rezultat to 36:20 dla Polski. Następnym rywalem zespołu Senstada będzie Tunezja w niedzielę, a następnie Francja we wtorek.
Źródło: sport.interia.pl

