W ostatnich latach mecze między Paris Saint-Germain a Nîmes toczyły się bardzo wyrównanie. W poprzednim sezonie Nîmes wygrało na stadionie PSG jednym golem (33-32), natomiast paryżanie odnieśli dwa zwycięstwa różnicą trzech i jednego gola. Tym razem drużyna prowadzona przez Davida Degouya przyjechała do stolicy po dwóch domowych wygranych z Istres i Tremblay.
Mimo zmęczenia po niedawnym zwycięstwie w Lidze Mistrzów z Pelisterem (33-27), Paris Saint-Germain podjęło walkę. Nîmes, prowadzone przez Stefana Madsena, szybko objęło prowadzenie na początku spotkania (11-7, 13-9 w 20. minucie). Mateo Maras popisał się udanym rzutem tuż przed przerwą, jednak Nîmes utrzymywało minimalną przewagę do przerwy, wykorzystując błędy techniczne gospodarzy (18-17).
Po przerwie Elohim Prandi przywrócił paryżanom przewagę czterech goli (22-18). Drużyna Rouge et Bleu, pewna w rzutach karnych, powiększyła prowadzenie do 28-22, a mimo tego bramkarz Nîmes, Wesley Pardin, utrzymywał swój zespół w grze dzięki skutecznym interwencjom. Końcówka meczu była nerwowa, a dystans między zespołami wynosił tylko dwa gole (28-26, 50. minuta).
Ostatecznie zwycięstwo 31-29 przypisano bardziej doświadczonym paryżanom, którzy tym samym kontynuują passę zwycięstw, podobnie jak Montpellier, które także wygrało trzy mecze w trzeciej kolejce Starligue.
Po stronie Nîmes widać było dużą determinację, a rozgrywający Lou Derisbourg był zadowolony z postawy drużyny. Podkreślił, że chociaż ambicje były wysokie i mecz był dobry, to zespół musi poprawić początku drugich połówek, by skuteczniej rywalizować z takimi drużynami jak PSG.
W innym niedzielnym meczu trzeciej kolejki Starligue Nantes pokonało Istres 34-28, odbijając się po porażce w Lidze Mistrzów z Veszprem (25-30).
Źródło: www.sport365.fr