Rebi Cuenca nie rozpoczęło ligi zgodnie z oczekiwaniami – dwie porażki w dwóch pierwszych kolejkach, najpierw przed własną publicznością z Torrelavega, a następnie na wyjeździe z Caserío Ciudad Real. Zespół prowadzony przez Lidio Jiméneza nie zdobył jeszcze punktów, a w szatni największym rozczarowaniem nie jest sam wynik, lecz utrata zwycięstw w ostatnich minutach obu meczów.
Kapitan drużyny, Fede Pizarro, przyznaje, że zespół jest zraniony przebiegiem spotkań. „Nie uważam, że graliśmy źle w piłkę ręczną i mieliśmy szanse na wygranie obu meczów. Jeden z nich był przeciwko silnej drużynie, drugi przeciwko beniaminkowi, który doskonale zna swój styl. W obu przypadkach przegraliśmy przez złe decyzje i błędy w rzutach, co jeszcze bardziej frustruje” – mówi Pizarro.
Zdaniem kapitana kluczowe jest lepsze zarządzanie ostatnimi minutami. „Nie wiem, czy to kwestia intensywności, ale na pewno koncentracji i umiejętności grania w końcówkach” – zaznacza zawodnik. Przypomina też, że drużyna jest mocno przebudowana, z wieloma nowymi zawodnikami, w tym dwoma środkowymi rozgrywającymi. „Mało jest powodów do krytyki, bo generalnie graliśmy dobrze w obu meczach” – dodaje Pizarro.
Pomimo trudnego startu, kapitan pozostaje optymistą. „Jeśli nadal będziemy bronić na takim poziomie, zwycięstwa nadejdą. Trzeba dopracować atak i lepiej poznać się z nowymi kolegami. Najważniejsze, by docierać do końcówek spotkań z możliwością decydowania o wyniku na naszą korzyść” – podkreśla.
W najbliższy piątek o godzinie 20:30 Rebi Cuenca zmierzy się z BM Logroño, kolejnym wymagającym rywalem. Pizarro ostrzega, że przeciwnik zbudował niemal nową drużynę z czołowymi postaciami ligi Asobal oraz z wybitnym trenerem. „Będzie bardzo trudno, ale miejmy nadzieję, że będziemy w grze do 50. czy 55. minuty i będziemy mieli szansę powalczyć o zwycięstwo” – zapowiada.
Największym problemem Cuenca jest obecnie bardzo krótka kadra oraz liczne kontuzje. „Mamy jedną z najkrótszych drużyn w lidze Asobal, a szpital drużyny jest pełny. Inne zespoły mają po 20 zawodników i kontuzja jednego nie powoduje problemów. My mamy czterech nieobecnych: dwóch obrotowych, bramkarza i skrzydłowego. W takich warunkach często kończymy mecze grając tylko dziesięcioma zawodnikami. Do tego dochodzi ryzyko wykluczeń lub słabszej dyspozycji któregoś z graczy, co utrudnia zmianę dynamiki gry” – ubolewa kapitan.
Podtrzymując zaufanie do kibiców El Sargal i do solidnej defensywy, Rebi Cuenca stara się jak najszybciej odwrócić niekorzystny początek sezonu. Sezon jest długi, ale pierwsze zwycięstwa są niezbędne, by odzyskać morale i pewność siebie w drużynie, która nadal poszukuje swojej optymalnej formy.
Źródło: www.latribunadecuenca.es