Van Haaster zaczęła przygodę z piłką ręczną jako dziesięcioletnia dziewczynka. Dekadę później nagle zaatakowała poważna, rzadka choroba nowotworowa — lekarze ocenili jej szanse na przeżycie na 10–20 proc. Po trzech i pół roku „wygrała mecz życia” i wróciła do zdrowia; ma sztuczną kość w lewej nodze, ale od tamtej pory notuje sukcesy sportowe i osobiste.
Joyce podkreśla, że dla niej piłka ręczna na wózkach to miłość i radość. Przed turniejem w Litwie mówi, że nie może się doczekać rozpoczęcia: czuje w sobie ogromną ekscytację, porównując ją do „balonu” albo „bulgotzącego wulkanu”, który chce wybuchnąć.
W drużynie zaszły zmiany — William van de Ende odszedł już w zeszłym roku, a Mieke van Chastelet również przestała występować. Mieke była jedną z najbliższych przyjaciółek Joyce, jej współlokatorką i partnerką w śmiechu i wsparciu, dlatego będzie jej bardzo brakować.
Van Haaster opisuje zespół jako małą rodzinę. Jest dumna z postępów, jakie drużyna zrobiła w ostatnich miesiącach, i z tego, jak złapała wspólny rytm z nową trenerką, Liese Wijngaards, która ma zaledwie 22 lata i dobrze radzi sobie w roli szkoleniowca. Joyce pracowała nad sobą nie tylko fizycznie, ale i mentalnie, by na kadrze móc skupić się wyłącznie na grze.
Decyzja o wejściu w życie na wózku nie była natychmiastowa — przez rok i pół Joyce walczyła z myślą o tej zmianie. Najpierw spróbowała tenisa na wózkach, a potem w pełni zaangażowała się w piłkę ręczną na wózkach. Dziś przyznaje, że ta decyzja odmieniła jej życie.
Jej plany poza boiskiem różnią się od życia rówieśniczek — wiele z nich ma dzieci i inne obowiązki, podczas gdy ona cały czas trenuje. Największym marzeniem na najbliższy turniej jest zagrać w finale w Litwie: od momentu gwizdka chce być maksymalnie skoncentrowana i w pełni korzystać z każdej chwili.
Jej najważniejsze przesłanie przed startem brzmi prosto: „Ciesz się każdą minutą” — bo choć to ciężka walka, sport ma też dawać radość. „Myślę, że to pasuje do mojego imienia, Joyce” — dodaje z uśmiechem.
Źródło: eurohandball.com

