Rasmus Lauge to zawodnik, który od 13 lat należy do narodowej reprezentacji Danii i z którą zdobył wiele tytułów, w tym trzy mistrzostwa świata, tytuł olimpijski oraz mistrzostwo Europy. Przez lata był ważnym ogniwem w niemieckich klubach THW Kiel i SG Flensburg-Handewitt. Mimo że Lauge jest doświadczonym wojownikiem sportowym, nic nie przygotowało go na najtrudniejszą walkę w życiu – prywatną.
Zaledwie kilka dni po zdobyciu mistrzostwa świata z Danią, jego żona Sabrina Jepsen ogłosiła trzecią ciążę. Ich dzieci, siedmioletnia Freja i sześcioletni Noah, mieli wkrótce powitać młodszą siostrę lub brata. Jednak poród odbył się aż cztery miesiące za wcześnie – 19 lutego, zaledwie dziewięć dni po ogłoszeniu ciąży, urodziła się córka Anna poprzez pilne cesarskie cięcie.
"To było jak doświadczenie poza ciałem. Jak wskoczenie do pociągu pędzącego 300 km/h, nie wiedząc, kiedy się zatrzyma" – opowiada Lauge duńskiemu dziennikowi "Jyllands Posten". Jego żona dodaje: "Byłam przerażona, nie mogłam znieść myśli, że mogłabym obudzić się z martwym dzieckiem i być sama". Poród trwał tylko jedenaście minut, a Anna, ważąca 700 gramów i mierząca 30 centymetrów, przeżyła.
Sabrina Jepsen, która jest położną, już dzień wcześniej zauważyła niepokojące objawy – nagłe odejście wód płodowych. Zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, ponieważ szanse na przeżycie dziecka w tym stadium ciąży wynosiły około siedmiu procent. Po przyjęciu do szpitala, Lauge pozostał w domu z dwójką starszych dzieci i psem.
Następnego dnia Sabrina zadzwoniła do męża z krótkim, siedmiosekundowym komunikatem o konieczności cesarskiego cięcia. Gdy Lauge przybył do kliniki, pielęgniarka pogratulowała mu narodzin córki, ale on musiał podjąć dramatyczną decyzję – czy iść do żony po operacji, czy do dziecka na oddział intensywnej terapii.
Anna wymagała wentylacji mechanicznej, a jej ciało było oplecione rurkami i monitorowane przez alarmy i maszyny. "Radość mieszała się z niepokojem i lękiem. Czy uda nam się zabrać ją do domu? A jeśli tak, czy będzie miała aktywność mózgu?" – mówi Sabrina Jepsen. Dziewczynka musiała pozostać w szpitalu przez wiele miesięcy, pod stałą obserwacją, poddawana regularnym badaniom serca i krwi oraz wspierana lekami i aparaturą.
Lauge wspomina, że miał wiele myśli, które trudno mu było wypowiedzieć na głos, w tym zwątpienie i pytanie, czy lepiej byłoby nie mieć trzeciego dziecka. Ciężar sytuacji i konieczność pozostania w szpitalu tak długo, podczas gdy w domu czekały dwójka dzieci i pies, był dla niego ogromnym obciążeniem.
Starsze dzieci poruszały się między szkołą, zajęciami, opieką u dziadków a szpitalem. Dzięki pomocy przyjaciół rodzina zdołała stworzyć w tych trudnych okolicznościach namiastkę normalności. Freja i Noah biegali po korytarzach szpitala, cieszyli się weekendami w domu rodzinnym Trygfonden, gdzie mogli korzystać z trampoliny, placu zabaw i interaktywnych pomieszczeń.
Źródło: www.n-tv.de
